Chmara motyli otoczyła dziewczyny ze wszystkich stron. Nieustannie latały, tworząc wielkie koło, z którego nie było ucieczki. Owady wytwarzały silny wiatr, przez co maginie musiały zasłaniać twarze rękoma. Próbowały coś dostrzec, jednak marnie im to wychodziło.
Nagle ujrzały jaskrawe światło. Wyłoniła się z niego tamta kobieta. Obojętnym wzrokiem uraczyła dziewczęta.
-Zasady pojedynku są proste - powiedziała
-Jakiego pojedynku?! Mamy ze sobą walczyć?! - krzyknęła oburzona Lisanna. Nie chciała krzywdzić przyjaciółki. To już była przesada.
Niebieskowłosa cierpliwie czekała na wyjaśnienia. Wiedziała, co czuje białowłosa. Ona także nie miała zamiaru walczyć. Jednak wiedziała, że ów kobieta jest amuletem i musi przejść jej próbę. Inaczej nie będą mogli przebudzić nieznajomej...
-Obie darzycie pewne osoby silnym uczuciem. Jednak tylko jedna z was jest w stanie zrobić dla swej sympatii wszystko. Same musicie się dowiedzieć, czy wasze serce wybrało dobrą osobę. Ta, której miłość jest silniejsza i prawdziwa, wygra i zdobędzie odwzajemnione uczucie - wytłumaczyła
Obie wpatrywały się w nią, jak w wariatkę. To w końcu miała być próba na zdobycie amuletu, czy jakiś test miłości?
-Chwila, amulet powinien dać próbę, a nie coś takiego! - wrzasnęła Lisanna. To już odchodziło od normy. Musiały walczyć. Tylko po co?
Kobieta popatrzyła się na nie i po chwili się uśmiechnęła.
-A kto powiedział, że to ja jestem amuletem? - spytała
Maginie słysząc te słowa, stanęły jak wryte. No tak, tego nie uwzględniły, że ona może nie być amuletem, którego szukają...
-Na pewno Królowa-san jest Amuletem-san! - odpowiedziała Juvia, dumnie stając na przeciwko niej.
-Może jestem, a może nie - rzekła
Znowu rozbłysło jasne światło, i różowowłosej już nie było.
-Możecie zaczynać. - usłyszały głos. Szybko się rozejrzały, lecz nigdzie jej nie zobaczyły. Niepewnie stając na przeciwko siebie, spoglądały sobie w oczy. Juvia, z chęcią wygranej, jak i niepewności. Lisanna, ze smutkiem.
-Nie wiem czy powinnyśmy to robić - szepnęła białowłosa.
Druga magini nadal patrzyła się na nią. Sama zastanawiała się czy to słuszne.
-Juvia jest pewna, że to próba Amuleta-samy.. - odpowiedziała po chwili - Juvia chciałaby też wygrać, by Gray-sama zauważył wreszcie Juvię - dodała szeptem, odwracając wzrok. Lisanna oczywiście usłyszała tylko pierwsze zdanie. Nieświadoma tego, że niebieskowłosa jej nie odpuści.
...
Siedziała na drzewie, mierząc do celu z ogromnej strzelby. Jej czarne włosy, powiewały na wietrze. Spokojnym, aczkolwiek zdecydowanym ruchem, strzeliła. Nie usłyszała żadnego krzyku, wołań o pomoc. Uznała, że jej ofiara umarła. Zeszła na ziemie i pobiegła do miejsca, gdzie leżały zwłoki. Kiedy dotarła na miejsce, zobaczyła sarnę, a pod nią powiększającą się kałuże krwi. Nie lubiła zabijać bezbronnych zwierząt. Co innego ludzi. Fałszywych, podlizujących się ludzi.
-Cholera, będę się smażyła w piekle - westchnęła, odsyłając broń. Ukucnęła przy zwierzęciu, w milczeniu się w nie wpatrując.
Mijały minuty. Była na jakimś odludziu, a na dodatek głód dawał się we znaki. Musiała to zrobić, choć nie chciała. Ale prędzej by skonała, niż znalazła jakąś restauracje lub sklep. Walczyły w niej mieszane uczucia.
-Oby w tej formie lepiej smakowało - powiedziała, zmieniając się w szarego wilka. Wolnym krokiem podeszła do ofiary. Złotymi, wilczymi tęczówkami, patrzyła się w przestrzeń. Nie było to spowodowane rozprutym przez strzał ciałem, a szelestem. Nieopodal niej, w krzakach, słychać było szmer. Jakby ktoś się skradał. Po "lekkim" zastanowieniu, rzuciła się w gąszcz, gotowa do ataku.
-Ała, to boli, ty niewyrośnięta wilczyco! - usłyszała głos. Głos, który znała. Ciągnąc nieznajomą, a zarazem znajomą osobę za pelerynę, wyszła z gąszczu krzaków na polane. Miała całkowitą rację, co do swoich przypuszczeń.
-Kyoko, to ty? - spytała
-Nie, pomidor! - odpowiedziała, cała czerwona od złości.
Zielonooka blondynka mierzyła ją od stóp do głów. Czarna peleryna, powiewała w rytm wiatru.
-Może byś tak się zmieniła w człowieka, co? - powiedziała, posyłając dziewczynie karcące spojrzenie.
-Oj, nie przeżywaj... - rzekła czarnowłosa, kiedy znowu była ssakiem "rozumnym".
Obie patrzyły się na siebie, jakby chciały się pozabijać. Po chwili jednak, na ich twarzach zawitały uśmiechy.
-Dobrze, że nic ci nie jest! - krzyknęły naraz.
-Hej, nie przedrzeźniaj mnie! Nie, to ty mnie przedrzeźniasz! - mówiły, a z ich oczu ponownie tryskały błyskawice.
Po dość zawziętej "walce", obie usiadły na trawie. Myślały, gdzie mogłyby się schronić. Główkowały i główkowały. Nawet nie zauważyły, że zapadł zmrok.
-Już wiem! - wykrzyknęła blondynka.
Czarnowłosa jedynie spojrzała się na nią wyczekująco. Kyoko odwróciła się, wskazując w dal.
-Zaraz za tymi drzewami jest rzeka, a za nią hotel. Mogłybyśmy tam przenocować - powiedziała szczęśliwa, mając nadzieję, że przyjaciółka przyzna jej wreszcie, od wielu, wielu lat racje. Oczekiwania dziewczyny jednak się nie spełniły. Zarobiła tylko pięknego liścia w policzek.
-Do jasnej cholery, idiotko! Nie mogłaś wcześniej na to wpaść?! Myślimy tu dobre parę godzin, a ty tak nagle wyskakujesz, że zaraz za rzeką jest hotel! Gratuluję inteligencji! - krzyczała
-No weź, Shaila... Ja przynajmniej coś wymyśliłam... - jęknęła, masując miejsce, gdzie dostała od swojej towarzyszki.
-Nie marudź... Chodź - odpowiedziała, przemieniając się w szarą wilczycę.
-Ej, czekaj na mnie! - zawołała blondynka. W miejscu, w którym stała, zabłysło złote światło. Wyłonił się z niego tygrys. Z jednej strony, jego furo było białe, za to z drugiej, czarne.
...
Leżała na trawie. Rany coraz bardziej zdobiły jej ciało. Z trudem podniosła głowę, wpatrując się w swoją niebieskowłosą przeciwniczkę.
-Gomene, Lisanna-san, ale Juvia zrobi wszystko dla panicza Graya... - powiedziała, po czym posłała w jej stronę wodne pociski.
Białowłosa zwinnie odskoczyła od większości. Pech jednak chciał, żeby została zraniona. Jeden, jedyny mały pocisk wodny, trafił w udo dziewczyny. Rana nie była duża, lecz krew sączyła się z niej powoli.
-Juvia, proszę! Na pewno jest inne wyjście i nie musimy tego robić - powiedziała słabym głosem.
Magini wody, wolnym krokiem zmierzała w stronę przyjaciółki. Nie atakowała jej. Kiedy doszła na bliską odległość, ukucnęła.
-Lisanna-san, mistrz nas wybrał, więc musimy zdobyć Amuleta-san. Juvia jest pewna, że Królowa-san jest Amuletem-san. Juvia prosi, Lisanna-san. Zaufaj Juvii i walcz - szepnęła i wróciła na swoją pozycję bojową.
Białowłosa powoli wstała. Nie spuszczała wzroku z przyjaciółki.
-Take over : pingwin! - krzyknęła
-Wodna piła! - zawołała Juvia, zmieniając prawą rękę w piłę zrobioną z wody.
-To będzie ciekawe - szepnęła różowowłosa, siedząc na chmurze i oglądając walkę dziewcząt.
...
Siedziała na drzewie, mierząc do celu z ogromnej strzelby. Jej czarne włosy, powiewały na wietrze. Spokojnym, aczkolwiek zdecydowanym ruchem, strzeliła. Nie usłyszała żadnego krzyku, wołań o pomoc. Uznała, że jej ofiara umarła. Zeszła na ziemie i pobiegła do miejsca, gdzie leżały zwłoki. Kiedy dotarła na miejsce, zobaczyła sarnę, a pod nią powiększającą się kałuże krwi. Nie lubiła zabijać bezbronnych zwierząt. Co innego ludzi. Fałszywych, podlizujących się ludzi.
-Cholera, będę się smażyła w piekle - westchnęła, odsyłając broń. Ukucnęła przy zwierzęciu, w milczeniu się w nie wpatrując.
Mijały minuty. Była na jakimś odludziu, a na dodatek głód dawał się we znaki. Musiała to zrobić, choć nie chciała. Ale prędzej by skonała, niż znalazła jakąś restauracje lub sklep. Walczyły w niej mieszane uczucia.
-Oby w tej formie lepiej smakowało - powiedziała, zmieniając się w szarego wilka. Wolnym krokiem podeszła do ofiary. Złotymi, wilczymi tęczówkami, patrzyła się w przestrzeń. Nie było to spowodowane rozprutym przez strzał ciałem, a szelestem. Nieopodal niej, w krzakach, słychać było szmer. Jakby ktoś się skradał. Po "lekkim" zastanowieniu, rzuciła się w gąszcz, gotowa do ataku.
-Ała, to boli, ty niewyrośnięta wilczyco! - usłyszała głos. Głos, który znała. Ciągnąc nieznajomą, a zarazem znajomą osobę za pelerynę, wyszła z gąszczu krzaków na polane. Miała całkowitą rację, co do swoich przypuszczeń.
-Kyoko, to ty? - spytała
-Nie, pomidor! - odpowiedziała, cała czerwona od złości.
Zielonooka blondynka mierzyła ją od stóp do głów. Czarna peleryna, powiewała w rytm wiatru.
-Może byś tak się zmieniła w człowieka, co? - powiedziała, posyłając dziewczynie karcące spojrzenie.
-Oj, nie przeżywaj... - rzekła czarnowłosa, kiedy znowu była ssakiem "rozumnym".
Obie patrzyły się na siebie, jakby chciały się pozabijać. Po chwili jednak, na ich twarzach zawitały uśmiechy.
-Dobrze, że nic ci nie jest! - krzyknęły naraz.
-Hej, nie przedrzeźniaj mnie! Nie, to ty mnie przedrzeźniasz! - mówiły, a z ich oczu ponownie tryskały błyskawice.
Po dość zawziętej "walce", obie usiadły na trawie. Myślały, gdzie mogłyby się schronić. Główkowały i główkowały. Nawet nie zauważyły, że zapadł zmrok.
-Już wiem! - wykrzyknęła blondynka.
Czarnowłosa jedynie spojrzała się na nią wyczekująco. Kyoko odwróciła się, wskazując w dal.
-Zaraz za tymi drzewami jest rzeka, a za nią hotel. Mogłybyśmy tam przenocować - powiedziała szczęśliwa, mając nadzieję, że przyjaciółka przyzna jej wreszcie, od wielu, wielu lat racje. Oczekiwania dziewczyny jednak się nie spełniły. Zarobiła tylko pięknego liścia w policzek.
-Do jasnej cholery, idiotko! Nie mogłaś wcześniej na to wpaść?! Myślimy tu dobre parę godzin, a ty tak nagle wyskakujesz, że zaraz za rzeką jest hotel! Gratuluję inteligencji! - krzyczała
-No weź, Shaila... Ja przynajmniej coś wymyśliłam... - jęknęła, masując miejsce, gdzie dostała od swojej towarzyszki.
-Nie marudź... Chodź - odpowiedziała, przemieniając się w szarą wilczycę.
-Ej, czekaj na mnie! - zawołała blondynka. W miejscu, w którym stała, zabłysło złote światło. Wyłonił się z niego tygrys. Z jednej strony, jego furo było białe, za to z drugiej, czarne.
...
Leżała na trawie. Rany coraz bardziej zdobiły jej ciało. Z trudem podniosła głowę, wpatrując się w swoją niebieskowłosą przeciwniczkę.
-Gomene, Lisanna-san, ale Juvia zrobi wszystko dla panicza Graya... - powiedziała, po czym posłała w jej stronę wodne pociski.
Białowłosa zwinnie odskoczyła od większości. Pech jednak chciał, żeby została zraniona. Jeden, jedyny mały pocisk wodny, trafił w udo dziewczyny. Rana nie była duża, lecz krew sączyła się z niej powoli.
-Juvia, proszę! Na pewno jest inne wyjście i nie musimy tego robić - powiedziała słabym głosem.
Magini wody, wolnym krokiem zmierzała w stronę przyjaciółki. Nie atakowała jej. Kiedy doszła na bliską odległość, ukucnęła.
-Lisanna-san, mistrz nas wybrał, więc musimy zdobyć Amuleta-san. Juvia jest pewna, że Królowa-san jest Amuletem-san. Juvia prosi, Lisanna-san. Zaufaj Juvii i walcz - szepnęła i wróciła na swoją pozycję bojową.
Białowłosa powoli wstała. Nie spuszczała wzroku z przyjaciółki.
-Take over : pingwin! - krzyknęła
-Wodna piła! - zawołała Juvia, zmieniając prawą rękę w piłę zrobioną z wody.
-To będzie ciekawe - szepnęła różowowłosa, siedząc na chmurze i oglądając walkę dziewcząt.
~*~
Jestem zła >.<
Piszę za krótkie rozdziały.
No, ale nie chcę się z akcją rozpędzić.
I zresztą nie miałam za bardzo siły na ten rozdział.
I po raz kolejny, ogłoszenia parafialne :
Łiiiiiii, Kaori ma już ferie!
I właśnie w związku z tym, wyjeżdżam w czwartek w góry.
Trzeba pojeździć na nartach ^^
Nie wiem, kiedy wrócę. Najprawdopodobniej w niedziele.
Dlatego możliwe, że już jutro pojawi się rozdział 8.
Nie będziecie źli, jeżeli nie opiszę jakoś zajebiście walki Juvii i Lisanny?
Po prostu nie mam pomysłu jak to zrobić.
Dzięki telefonowi i jakże życzliwej cioci, która chętnie mi użyczy wi-fi, będę na bieżąco z waszymi blogami.
A przynajmniej się postaram xD
Ale mnie coś wena złapała ostatnio O.o
Ta, spodziewajcie się, że jutro możliwa notka.
Nie dam wam żyć,będziecie musieli czytać moje wypociny ^^
Toshiro : Sadystka...
Oj, cicho :P
Kiedy następny rozdział? Bo ja czekam iczekam , i nic. Piszesz cudownie. Zapraszam do siebie fairytailogienwsercach.blogspot.com
OdpowiedzUsuńCZEŚĆ PYSIEK :* Nominowałam Cie do LIEBSTER BLOG AWARD. Jak Ci się będzie chciało to wpadnij xD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :3
Również Cię nominowałam szczegóły u mnie fairytailogienwsercach.blogspot.com
OdpowiedzUsuń